Być-(z)-dzieckiem-w-czasach-pandemii

Być (z) dzieckiem w czasach pandemii

Zamknięte szkoły, kawiarnie, sale zabaw. W telewizji, radiu, internecie i na ustach wszystkich spotykanych osób groźnie brzmiący koronawirus. Prawie wszyscy jesteśmy obecnie w strachu. W strachu nie tylko o zdrowie, ale także pracę, zarobki, gospodarkę. Poziom napięcia przeżywany przez każdego z nas bywa bardzo różny, ale dla wielu osób to znacznie większy stres niż ten, z którym mierzymy się na co dzień. Dzieci, które zawsze bardzo uważnie obserwują swoich rodziców, oceniając na podstawie ich emocji i reakcji niebezpieczeństwo, przeżywają cały ten lęk razem z nami. Jak więc zatroszczyć się w tej sytuacji o emocje i psychikę dziecka? Jak pozwolić dzieciom na to, by w tym świecie pełnym strachu mogły pozostać nadal dziećmi?

 

 

Z pustego i Salomon nie naleje

 

Po pierwsze, żeby móc dawać innym, nawet najbliższym ludziom wsparcie, troszczyć się o nich, przyjmować ich emocje, musimy sami mieć zaspokojone nasze podstawowe potrzeby, musimy mieć naładowane baterie. Brzmi banalnie, ale w obecnej sytuacji może być to wyjątkowo trudne. Warto więc, zanim zabierzemy się za rozmowy z dziećmi zatroszczyć się o samego siebie. Nie ma na to jednej recepty, fantastycznej skutecznej metody- każdemu może służyć coś nieco innego. Żeby jednak zdecydować, co może mi teraz pomóc warto przez chwilę zastanowić się nad tym, co aktualnie przeżywam – co dzieje się z moim ciałem? Co pojawia się w moich myślach? Jakie emocje odczuwam? I czego potrzebuje? Jeśli tym, co przeważa w emocjach i ciele jest lęk, pomocna może być rozmowa z bliską (dorosłą) osobą, skorzystanie z technik oddechowych lub relaksacyjnych, sport.

 

Traktuj poważnie, ale nie ZBYT poważnie

 

Dzieci są dziećmi i dobrze, żeby mogły nimi pozostać nawet w sytuacji pandemii. To znaczy, że nie powinniśmy ich nadmiernie obciążać naszymi emocjami i obawami- od tego, żeby nas i naszych zmartwień wysłuchać mamy innych dorosłych. Relacja z dziećmi to relacja, w której przede wszystkim powinniśmy mieć możliwość przyjmowania i towarzyszenia dziecku w jego emocjach, przeżyciach, obawach. Oczywiście nie chodzi tu o to, by przestać być autentycznym w relacji z dzieckiem i zacząć nasze uczucia ukrywać – to na pewno nie poskutkuje, bo dzieci nasze nastroje są w stanie świetnie wyczuć i rozpoznać, nawet (a może zwłaszcza), gdy próbujemy je ukryć. Bycie autentycznym nie oznacza jednak wciągania dziecka w sprawy i kłopoty dorosłych. Jak najbardziej więc warto mówić dzieciom o tym, że się martwimy, obawiamy, czujemy strach, smutek, złość. Jednak to nie dzieci powinny być dla nas źródłem wsparcia, nie one powinny nam doradzać i pocieszać. Dlatego informacja, która powinna płynąć od dorosłych, którzy przeżywają lęk w kierunku dzieci to: owszem, boję się, martwię się tym, co się dzieje, ale robię wszystko, co mogę, żeby sobie z tym strachem poradzić. Tym samym pokazujemy dzieciom, że nasze emocje są naszą, a nie ich odpowiedzialnością. Robić to możemy zapewniając sobie na różne sposoby jak największe poczucie bezpieczeństwa w tej trudnej i wyjątkowej sytuacji – dbając o higienę, zostając w domu, pomagając innym, robiąc zapasy – wszystko, co sprawia, że my sami czujemy się w tej sytuacji jak najbezpieczniej pokazuje dzieciom, że rodzice mimo strachu mają kontrolę nad tym, co się dzieje.

 

Nie obciążajmy więc dzieci naszymi emocjami, ale zaopiekujmy się ich. Tylko jak to zrobić? Najważniejsze jest to, żeby dziecięce emocje traktować poważnie. Lęk i strach, który przeżywają dzieci to ten sam lęk i strach, który przeżywamy my- dorośli. Może być tak samo bolesny, dokuczliwy, trudny. A tym, co może przynieść w nim ulgę jest rozmowa z najbliższymi osobami. Rozmawiajmy więc z dziećmi o ich strachu, pozwólmy na to, by mówiły czego i dlaczego się boją, Niech dzieci opisują swój strach, a jeśli chcą mogą go też narysować. Nie zaprzeczajmy emocjom dzieci, nie mówmy „nie ma się czego bać”, zamiast tego wybierzmy szczerość: „Rozumiem, że się boisz. My rodzice, robimy teraz wszystko, żeby nasza rodzina była bezpieczna. Zostajemy w domu, często sprzątamy, mierzymy temperaturę. Tym, co ty możesz teraz zrobić jest częste mycie rąk i bycie razem z nami w domu”. Jeśli dziecko przeżywa silny strach pomocne może być też zrobienie listy rzeczy, które każdy w domu robi, żeby rodzina była bezpieczna i tego, co robimy, żeby bezpieczni byli inni ludzie dookoła.

 

Warto też pamiętać, że lęk to nie jedyne uczucie, które może pojawiać się w tym trudnym czasie. Szkoły są zamknięte, ale nauki w domu jest bardzo dużo. Spotkania z rówieśnikami są mocno ograniczone, w związku z czym wiele dziecięcych potrzeb jest niezaspokojonych. Dzieci mogą więc przeżywać też złość, smutek, znudzenie. Wszystkie te emocje są trudne i wiążą się z dyskomfortem, na wszystkie powinna też być przestrzeń. I choć bywa, że bardzo trudno jest nam znosić dziecięcą frustrację, czy znudzenie, pamiętajmy, że nie zawsze musimy znajdować na nie natychmiastowe rozwiązanie. Dzieci mogą czuć się sfrustrowane, zezłoszczone, znudzone, bo sytuacja jest dla nich trudna. I potrzebują dorosłego, który te ich emocje usłyszy, przyjmie, będzie mu w nich towarzyszył, choć nie zawsze będzie w stanie naprawić sytuację. Dorosłego, który pokaże, że trudne emocje są częścią życia i to naturalne, że się pojawiają i że można je przetrwać – zwłaszcza, gdy sytuacja, która je wywołała jest niezależna od nas.. Że będąc blisko z innymi ludźmi, rozmawiając o tym, co czujemy możemy żyć dalej pomimo złości, strachu, smutku, czy znudzenia.

 

Nuda to uczucie, które często wydaje się drażnić rodziców znacznie bardziej niż smutek czy złość dziecka. Pamiętajmy jednak, że znudzenie dziecka to sytuacja, która nie trwa wiecznie! Znaczna większość dzieci jest w stanie całkiem sama znaleźć na nią sposób, nierzadko znacznie ciekawszy niż to, co mogliby wymyślić dorośli. Cytując Jespera Juula, na komunikat o tym, że dziecko jest znudzone możemy odpowiedzieć np. „gratuluję! Jestem ciekaw(a), co w takim razie za chwilę wymyślisz!” I z ciekawością obserwować kreatywność dzieci- z nudy rodzą się wspaniałe pomysły! Oczywiście nie zawsze jest to możliwe – gdy jesteśmy zajęci, musimy pracować ważne by zatroszczyć się również o własny komfort proponując dzieciom na ten czas wciągające zajęcie – jak czytanie komiksów, malowanie farbami, lepienie z ciastoliny, a czasem też obejrzenie adekwatnej do wieku bajki, czy zagranie w grę komputerową. Nie zapominajmy o tym, że nasz komfort i nasze potrzeby są równie ważne jak komfort i potrzeby dzieci, a życie w rodzinie to wieczne poszukiwanie kompromisów pomiędzy tym, co dobre a dla nas, a tym, co dobre dla innych.

 

 

Fake newsy są wszędzie

 

Nic nie napędza strachu tak, jak ciągłe słuchanie komunikatów płynących z mediów – informacji o nowych zachorowaniach, osobach, które zmarły, kolejnych ograniczeniach. Media w większości mówią o tym, co dramatyczne, robiące wrażanie, przerażające. Bez przerwy włączony telewizor nadający informacje o wirusie to dodatkowe źródło napięcia, które wcale nie jest teraz dzieciom potrzebne. A jeszcze więcej źródeł strachu znajdziemy w internecie – tam pełno jest nieprawdziwych informacji, krzykliwych tytułów, niepopartych faktami, a mających na celu jedynie wymuszenie kliknięć. Wyłączmy więc telewizor, w radiu słuchajmy muzyki i kontrolujmy uważniej niż zwykle działania dzieci w internecie. Pamiętajmy o tym, że strach motywuje do produktywnych działań tylko do pewnego poziomu, a gdy przeradza się w panikę, tracimy zdolność realnej oceny sytuacji, a więc także adekwatnego reagowania na nią. Ograniczmy więc dzieciom kontakt z treściami, których jedynym skutkiem jest zwiększanie strachu. Zamiast tego porozmawiajmy o faktach (pochodzących z pewnych źródeł informacji). Wyjaśnijmy, czym faktycznie jest wirus, jak może się przenosić, jakie są jego objawy i jakie środki bezpieczeństwa warto podejmować. W internecie pojawiły się grafiki i filmiki przygotowane specjalnie dla dzieci, po to, by wyjaśnić im sytuacje – warto z nich skorzystać, ale po wcześniejszym upewnieniu się, że treści w nich będą odpowiednie dla dziecka.

 

 

Żarty żartami, ale bez przesady

 

Internet wrze od zabawnych memów, filmików, obrazków dotyczących trudów pracy z domu, przebywania tak długo z rodziną. I oczywiście poczucie humoru jest świetnym mechanizmem obronnym, który pomaga nam wszystkim poradzić sobie z tą wyjątkową i trudną sytuacją. Nie zapominajmy jednak, że dzieci nierzadko nasze żarty widzą i słyszą, ale nie zawsze rozumieją. Powtarzanie więc często w obecności dzieci, że praca z domu jest taka trudna, kiedy ma się dzieci, że zwariujemy jeśli jeszcze trochę czasu w domu z dziećmi spędzimy lub że dzieci najlepiej byłoby w tej sytuacji związać i zaklebnować jest zabawne dla nas dorosłych. Ale jeśli wejdziemy na chwilkę w buty dzieci, które kilka razy dziennie słyszą tego typu komunikaty, dość łatwo jest poczuć się jak problem, całkiem niepotrzebny rodzicom kłopot. A przecież to nie wina dzieci, że szkoły i przedszkola są zamknięte! To nie wina dzieci, że my dorośli jesteśmy zmuszeni do pracy z domu. Dzieci po prostu są dziećmi – mają swoje potrzeby, pragnienia, którymi się z nami dzielą, a które w tej trudnej sytuacji mogą nas złościć, irytować. I radzimy sobie z tym za pomocą żartów, które skutecznie obniżają napięcie. Ważne jest jednak, by takie treści ograniczyć raczej do kontaktów pomiędzy osobami dorosłymi, a jeśli już zdarzy się, że dzieci je usłyszą- wyjaśnić dokładnie, co mamy na myśli i skąd biorą się takie żarty. A także równoważyć je słowami, których nie da się przedawkować, jak: „kocham cię”, „jesteś dla mnie ważny/ważna”, „lubię spędzać z tobą czas’.

 

Bądźmy w tym trudnym czasie blisko, wykorzystajmy go na budowanie więzi, ale też na obserwacje nas samych- tego jak reagujemy na trudne sytuacje, tego, co nas przeraża, a co irytuje. Na naukę tego, jak możemy przeżywać wszystkie, nawet te najtrudniejsze emocje razem, jak dzielić się nimi, wspierać się w nich, towarzyszyć sobie nawzajem. A być może okaże się, że po drugiej stornie pandemii czekać na nas będzie większa bliskość i autentyczność w relacjach – prawdziwy kontakt.