wyzwania-wychowawcze-okiem-mamy-psychoterapeutki

Wyzwania wychowawcze okiem mamy-psychoterapeutki.

Małgorzata Kibart
15 maja 2019

W ostatnich kilkunastu latach dokonała się na naszych oczach, w błyskawicznym tempie, rewolucja technologiczna, która w dużej mierze pociągnęła za sobą rewolucję obyczajową.

 

Obserwując zachodzące zmiany z perspektywy rodzica i psychoterapeuty rozmyślam, jakie wyzwania to stawia przed społeczeństwem i przed rodzinami. Dostrzegam, jak ogromny wpływ te zmiany miały i mają na obszar relacji rodzic-dziecko oraz na koncepcje wychowawcze, czy dylematy doświadczane przez współczesnych rodziców. Współcześni rodzice, tak zwane pokolenia X i Y, którzy aktualnie są rodzicami, zmagają się z zagubieniem w obszarze stylów wychowawczych: jak być wystarczająco dobrym rodzicem w świecie tak różnym od tego, w którym sami byliśmy dziećmi? Jak być uważnym na dzieci, skoro sami wychowani byliśmy w duchu twierdzenia „dzieci i ryby głosu nie mają”? Jak wobec tego poradzić sobie z zazdrością w stosunku do własnych dzieci, którym przyszło żyć w czasach tak bardzo na nich skupionych? Jak być takim empatycznym i cierpliwym rodzicem, skoro sami nigdy takiego mogliśmy nie spotkać?  Jak dać własnym dzieciom coś, czego sami nie dostaliśmy od swoich rodziców? Niewykluczone, że to pokolenie wychowane na legendarnym podwórku i kultowym trzepaku, przesadziło w drugą stronę z troską i opieką, stając się helikopterowymi rodzicami dla własnych dzieci. Staramy się cierpliwie znosić śmiałe ataki złości naszych dzieci, podczas gdy sami często nie mogliśmy nawet bezkarnie pokazać języka.

 

 

fot. Unsplash

 

 

Obok osobistej presji skupionej wokół wyzwania, aby być lepszym rodzicem od swoich własnych (co niekoniecznie oznacza, że nasi rodzice byli złymi rodzicami), jest jeszcze dodatkowa presja społeczna.

 

Nowoczesna pedagogika stawiająca na integralność dziecka i traktowanie go jak pełnoprawnego partnera zderza się z dość skostniałym system oświatowym oraz nie zawsze wyrozumiałą postawą dziadków. Rodzice, którzy mimo własnych doświadczeń z dzieciństwa, starają się być dla swoich dzieci uważni i pomieszczający ich emocje, niekiedy muszą się też zmierzyć z nieprzychylnym okiem wychowawców szkolno-przedszkolnych też nierzadko nadal zanurzonych w czasach sprzed tej wspomnianej wyżej rewolucji technologiczno-obyczajowej. Pytań robi się coraz więcej: jak być lojalnym i solidarnym ze swoim dzieckiem jednocześnie nie negując autorytetu nauczyciela? Jak zmierzyć się z własnymi wbitymi do głowy przekonaniami? Jak nauczyć dziecko myśleć samodzielnie jednocześnie dając mu jakiś punkt podparcia w wartościach i autorytetach?

 

 

fot. Shutterstock

 

 

Trudno się broni takich wartości jednocześnie będąc „grzecznym dzieckiem”, przestrzegającym etykiety. Bycie wiecznie w opozycji do czegoś też nie jest najlepszym rozwiązaniem – grozi odmrożeniem uszu oraz świadczy o tym, że choć w opozycji, to nadal jest się w coś uwikłanym. Nie podąża się własną, autonomiczną ścieżką.

 

 

Presja bycia doskonałym rodzicem jest kolejnym obszernym zagadnieniem.

 

Każdy rodzic też tę doskonałość może rozumieć bardzo indywidualnie. Nasze świadome decyzje są w końcu mocno podszyte naszymi nieświadomymi mechanizmami. Dla jednego idealny rodzic to taki, który nigdy nie podnosi na dziecko głosu, dla innego ktoś, kto wysyła swoje dziecko do najlepszej szkoły w okolicy, organizuje swoje życie wokół inwestycji w przyszłość swoich dzieci. I nadal też ten rodzic jest członkiem jakiejś społeczności i niewykluczone, że musi zmierzyć się z konfliktem własnych przekonań i poglądów środowiska, w którym żyje.

 

Niekiedy konflikt między własnym dzieciństwem a rodzicielstwem przybiera groźniejszą formę – zawiści i odwetu. Może się to przejawiać w postawie: skoro nam w tzw. wychodzeniu na ludzi rzekomo nie zaszkodziło obrywanie klapsów, to dziecku też nie zaszkodzi. Echa takiej postawy słychać w głosach krytyki o tzw. bezstresowym wychowaniu.

 

 

 

 

Z takich mniej intrapsychicznych kłopotów zostaje nadal problem z czystą technologią. Tutaj nikt tak naprawdę nie ma doświadczenia i nie wie, jakie długofalowe skutki to przyniesie. Jaka ilość multimediów to jest optimum dla rozwoju społecznego, emocjonalnego i poznawczego naszych dzieci. Naukowcy nie są tutaj zgodni. Zmiennych jest tak wiele, że trudno wyciągnąć z tego jednoznaczne wnioski. Świat wirtualny zmienia się tak szybko, jak jeszcze nigdy dotąd. Żadna nowinka technologiczna nie rozprzestrzeniła się tak błyskawicznie i tak powszechnie jak Internet i telefonia komórkowa.

 

Odkrywamy, jak świat na naszych oczach zmienia się w taki sposób, że to co stare jest bezużyteczne bądź wręcz szkodliwe, podczas gdy nadal nie mamy odpowiedzi na wiele nurtujących nas pytań.

 

 

Wychowywanie dzieci jest bardzo długofalowym eksperymentem.

 

Literatura, którą polecam i którą się inspirowałam:
Adele Faber, Elaine Mazlish „Rodzeństwo bez rywalizacji”
Carl Honore „Pod presją. Dajmy dzieciom święty spokój!”
Donald W. Winnicott „Dziecko, jego rodzina i świat”
Jesper Juul „Twoja kompetentna rodzina. Nowe drogi wychowania”
Justyna Dąbrowska „Matka młodej matki”
Leszek K. Talko „Nastolatek dla początkujących”